Witajcie!
Od dawna nosiłem się z zamiarem napisania tego tutaj, aż w końcu doszedłem do wniosku, iż najwyższy czas. Urodziłem się w Sosnowcu prawie 30 lat temu. Przez pierwsze 7 lat swojego życia mieszkałem tutaj, konkretnie w Klimontowie, na osiedlu Gagarina (teraz to jest chyba Kraszewskiego?). Tu spędziłem swoje wczesne dzieciństwo i do Klimontowa najcieplej wracam myślami. Wspaniale jest powrócić wspomnieniami, do czasów, kiedy jako mały brzdąc chodziłem po parku, uczęszczałem na kolonie, chodziłem do zerówki, pierwszej klasy... A nawet odwiedzając szpital (ten przy parku).
Niestety w 1990 roku rodzice postanowili opuścić Sosnowiec-Klimontów i przeprowadzili się na totalne zadupie znajdujące się na południu województwa lubuskiego. To była dla mnie tragedia, musiałem opuścić moich znajomych i przyjaciół, przynajmniej takich, jakich można poznać do siódmego roku życia. Na początku myślałem, że to tylko tymczasowe, ale z czasem sobie uświadamiałem, że rodzice ze mną z powrotem do Sosnowca nie wrócą. Od tamtego czasu moim marzeniem był powrót w moje rodzinne strony.
Z rozrzewnieniem wspominam tamte czasy. Starszy brat pracował na kopalni w Klimontowie, a ojciec na kopalni w Kazimierzu. Często matka zabierała mnie na spacery w okolice działek koło osiedla Gagarina i dalej "w dół" gdzie znajdowały się pola. Pamiętam ciekawą zerówkę i dość rygorystyczną podstawówkę. Panie ze stołówki, które chodziły z wiadrem zupy i po kolei każdemu nalewały do talerza. Pamiętam moje 3 wizyty w szpitalu dziecięcym, które to akurat były dość traumatyczne, choć miałem wtedy 5, 6 i 7 lat. Pamiętam place zabaw, malunki postaci z bajek na garażach (wilk i zając, bolek i lolek, etc.). Pamiętam cmentarz, na którym odwiedzałem dziadka. Świetnie się bawiłem na obchodach święta 22 lipca i na półkoloniach. Mógłbym tak długo wymieniać...
Im więcej czasu upływało, od mojego ostatniego pobytu w Klimontowie, tym coraz bardziej ta myśl wracała do mnie jak bumerang. Zacząłem śnić o Klimontowie i czasach dzieciństwa. Odczuwałem niewyjaśnioną tęsknotę za tym miejscem. Różnie to jednak bywało i nigdy nie udało mi się zrealizować pomysłu powrotu po latach. Aż do wakacji 2010...
Nadarzyła się okazja. Byłem wtedy w związku z partnerką z Opolszczyzny, u której często nocowałem. Któregoś dnia mnie olśniło, że przecież stamtąd mam o ponad połowę krótszą drogę do Sosnowca i skoro jestem tak blisko, grzechem byłoby nie skorzystać i nie zobaczyć jak to się pozmieniało (albo i nie). Tak też zrobiłem. Pewnego dnia wybraliśmy się do Sosnowca i Klimontowa autem. W końcu, po dwudziestu latach (1990-2010) udało mi się tego dokonać.
To była niesamowita wizyta. Tym bardziej niesamowita, iż... tak naprawdę to się niewiele zmieniło w przeciągu tych dwudziestu lat. Zdecydowana większość rzeczy jakie zapamiętałem, dalej tak wyglądała. Dalej stoi mój blok. Choć z zewnątrz ocieplony i ładny, to w środku dość zaniedbany jakby od 20 lat nikt się klatką schodową nie zajmował. Dalej jeżdżą te same, stare, czerwone tramwaje. Drogi którymi szedłem, nie zmieniły się. Ogólnie prawie wszystko po staremu.
Co się zmieniło i zaskoczyło negatywnie, to przede wszystkim zapuszczenie tego placu przed Domem Kultury. Kiedyś to był bardzo sympatyczny placyk, ławeczki, wszystko zadbane, przed nim postój takstówek, droga, tor tramwajowy i kopalnia. Ale po dwudziestu latach jak to zobaczyłem, to mi szczęka opadła. Połowa placu ogrodzona jak Fort Knox a i budynek częściowo przebudowany. Teraz tam jest bodaj jakaś szkoła językowa. Druga część placu po prostu... totalnie zarosła. Druga część budynku jest w rozsypce. Serce się kraje! Podobnie jak z torowiskiem niezelektryfikowanym przed blokiem na Gagarina. Kiedyś jeździły tam często pociągi towarowe, które jako berbeć uwielbiałem obserwować. Dziś nawet tam nie ma specjalnie śladu po torowisku.
Odwiedziłem też Sosnowiec. Trochę się pozmieniało, centrum z tym przejściem podziemnym zmieniło się nie do poznania. Niestety dworzec kolejowy był w większości niedostępny z powodu remontu. :/ A szkoda... Wiele budynków się jakoś skurczyło. Pamiętam ogromny Dom Towarowy Centrum, za dworcem kolejowym, który na mnie robił ogromne wrażenie. Dziś jest to budynek jak budynek, wcale nie taki duży, częściowo zapuszczony i teraz tam chyba Tesco jest.
Niestety, nie wszystko udało mi się zobaczyć. Za mało czasu, zbyt wiele miejsc jak na jeden dzień. Ale cieszę się, że mogłem choć w części odwiedzić stare okolice. Dziś mam jeszcze dalej, bo wyjechałem do Niemiec. Ale liczę, że jeszcze kiedyś uda mi się przyjechać i powspominać jak to drzewiej bywało.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Łukasz