Nie zwróciłem uwagi, że już pisaliście o podobnych głazach w temacie "Pozostałości huty?" Nieźle pasuje do nich nazwa - głazy megalityczne. Jakkolwiek były zagłębione w ziemię, to nie sprawiały wrażenia związanych trwale z podłożem. Kolor dokładniej określiłbym jako ceglasto-rudo-różowy z czarnymi zaciekami które mogły pochodzić od nanoszonych z deszczami zanieczyszczeń. Wydaje mi się, że owe głazy mogły być spiekami hutniczymi, bo nigdy później nie spotkałem takich tworów w naturze. Przyszło mi także na myśl, że mogłoby też powstać we wnętrzu wypalającej się hałdy której sypkie pozostałości następnie zostały wywiezione. Wygląd głazów był niecodzienny - w środku wiśniowego sadu, ni stąd ni z owąd dwa takie kolosy. Wśród kolegów chodziły słuchy jakoby miejsce było diaboliczne i nawiedzone, więc któregoś dnia (1969 - 1970?) grupa śmiałków (w tym i ja) podjęła wyprawę badawczą.

Obok głazów odkryliśmy tylko jakieś legowisko ze starych materacy i flaszki po wódce ale emocje były niesamowite.

Przypominam sobie jeszcze z tamtych lat hałdę na terenie zakładów CWE (później Damel - dokładnie w miejscu zakładowego biurowca) i hałdę łupku węglowego na Podlesiu która później służyła za kulochwyt wybudowanej tam strzelnicy sportowej.
PS:
Przy okazji dodam, że chodziłem wówczas do pobliskiego przedszkola przy ulicy Patryzantów. Budynek owego przedszkola odznaczał się dość oryginalną architekturą, a zaraz obok niego znajdował się swego rodzaju fenomen botaniczny - park obsadzony drzewami morwy.
Przepraszam za zdublowanie postu - nie mam pojęcia czemu do tego doszło.