Tajne przejście

Tajne przejście

Postprzez geolog w 25 Sty 2007, 23:11

W Katowickiej Gazecie Wyborczej w piątek 19 stycznia 2007 r ukazał się ciekawy artykuł.
Tajemne przejście pod Odrą.

A oto treść artykułu:
Do dziś nie udało się wyjaśnić, czego szukano w podziemiach starej baszty raciborskiego zamku. Czy był tu skarb? Może tajemniczy odkrywcy szukali zaginionego przejścia pod Odrą, które wiodło z zamku do klasztoru Dominikanek?

Sprawa tajemnego przejścia z raciborskiego zamku do miasta zaintrygowała już historyka entuzjastę - Jerzego Hyckla - przedwojennego nauczyciela w tutejszym zakładzie dla głuchych. W 1924 r. ukazała się drukiem jego praca pt. "Was der Sagenborn rauscht. Sagen aus dem Stadt und Landkreise Ratibor" ("Co szumi w zdroju legend. Legendy ziemi raciborskiej"). Autor skupił się co prawda na zasłyszanych wśród ludu lokalnych wątkach legendarnych i podaniowych, ale nieraz, kiedy opowieść wydawała mu się odzwierciedleniem faktu historycznego, szukał dowodów na potwierdzenie swoich przypuszczeń.

We wspomnianym zbiorze znalazł się króciutki szkic pt. „Przejście pod Odrą”. Czytamy w nim: „Raciborski zamek jest podobno połączony z miastem podziemnym przejściem, które od kaplicy zamkowej prowadzi przez Odrę aż do miasta. Przejście to służyło do spotkań księżniczki Eufemii, która żyła w żeńskim klasztorze, z rodziną książęcą”. Dalej Hyckel dodał: „Starsi opowiadali, że przedarli się kiedyś kawałek przez przejścia, ale nie mogli iść jednak dalej, ponieważ było ono zawalone”.

Warto dodać, że Hyckel był wytrawnym badaczem. Sięgał do starych dokumentów, docierał do świadków. Zredagował kilka świetnych książek historycznych na temat Raciborza. Władze miasta, aby uhonorować jego pasję, powierzyły mu nawet kierowanie muzeum miejskim. Po II wojnie światowej, kiedy musiał emigrować do Niemiec, nie przerwał badań. Spod jego pióra wyszedł szereg cennych publikacji, w wielu wypadkach opartych na zidentyfikowanym przez niego przed 1945 r., a później zaginionym, materiale źródłowym.

Schneider zostawia dowód

Przez ostatnie dziesięciolecia zaginione przejście pod Odrą rozpalało wyobraźnię wielu pokoleń raciborzan. Co rusz badacze amatorzy penetrowali dziedziniec, lochy i okolice zamku, a także głębokie piwnice starych domów mieszczańskich raciborskiej starówki, która jeszcze w XVIII w. otoczona była gotyckimi murami. Nieraz ogłaszano sukces, choć zwykle znajdowane tajemnicze podziemia okazywały się starymi kanałami odprowadzającymi wody deszczowe. Wieść niosła, że kilka osób dotarło do przejścia, choć dziwnym trafem nikt nigdy nie poznał szczęśliwego odkrywcy. Ludzie zaczęli więc przyjmować kolejne sensacyjne doniesienia z przymrużeniem oka.

Kaplicę zamkową z XIII w., o której wspomina Hyckel, przebadali w latach 60. i 80. archeolodzy, ale odkryto jedynie resztki wcześniejszej, być może romańskiej, budowli. Żadnego śladu zaginionego przejścia. Nawet na samym dziedzińcu, gdzie wykopy sięgały najstarszych warstw kulturowych.

Aż tu w 1988 r. przełom. Miasto postanowiło ratować podupadający od czasów wojny zamek. Doszło do porozumienia z Kościołem katolickim i przystąpiono do odnowienia kaplicy zamkowej, którą chciano przywrócić dla celów kultu religijnego. Już na początku prac miała miejsce sensacja! W sygnaturce na dachu świątyni natrafiono na tubę. Wśród umieszczonych w niej przedmiotów była datowana na 1843 r. mapa Raciborza. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo budowniczowie zwykle pozostawiali takie współczesne sobie pamiątki, gdyby nie adnotacje, jakie poczynił na niej niejaki Robert Schneider, prawdopodobnie budowniczy, który brał udział w odbudowie zamku po wielkim pożarze z 1858 r. Naniósł odręcznie na arkusz obiekty, jakie pojawiły się w Raciborzu w latach 1843-1858, zaś od zamku do klasztoru Dominikanek pociągnął czarną linię. Podpisał, że jest to tajemne przejście pod Odrą.

Flamandowie i Walonowie

Emocje odżyły na nowo. Najwięksi sceptycy, traktujący dotąd przekaz o przejściu jedynie jako barwne lokalne podanie, zaczęli podchodzić do sprawy poważnie. Zadawano pytanie - czy Schneider przeszedł pod Odrą, czy też może dał tylko wiarę zasłyszanym opowieściom? Analizowano naniesione przez niego punkty styczne. Ten na zamku był zlokalizowany na miejscu wschodniej wieży obronnej wzniesionej na przełomie XIII i XIV w.,

a rozebranej w XVIII w., widocznej na starych zachowanych wizerunkach siedziby książęcej na Ostrogu. Drugi był na dawnym klasztornym dziedzińcu dominikanek. W pierwszej połowie lat 80. archeolodzy dotarli do wspomnianej wieży, ale wykop odsłonił jedynie jej zewnętrzne fundamenty. Nie przebito się do środka budowli.

Na wykopaliska tropem Schneidera się nie zdecydowano. Chłodne kalkulacje zdają się jednak przekonywać, że powstanie przejścia było uzasadnione i techniczne możliwe. Zamek raciborski, wzmiankowany już w 1108 r. jako ważny gród, znajdujący się na polsko-czeskim pograniczu, w XIII w. miał silne umocnienia. Dostępu do niego strzegły nie tylko dwie linie murów obronnych z dwiema dużymi basztami, ale i opływająca go odnoga Odry. Mniej ufortyfikowane i trudniejsze do obrony było lewobrzeżne miasto, gdzie w 1306 r. książę Przemysł ufundował klasztor Dominikanek. Wstąpiła do niego jego córka Eufemia, zwana też Ofką Piastówną, oraz szereg innych książęcych cór. Był to elitarny konwent. Z tej racji, zdaje się na wypadek najazdu i oblężenia miasta, tajne przejście było jedyną drogą ucieczki dla szlachcianek w zakonnych habitach, bogatych mieszczan oraz szlachty, mającej w mieście swoje tzw. wolne domy.

Ponadto, średniowieczna technika pozwalała na drążenie pod miastami długich korytarzy. Znanych jest szereg podobnych przykładów, nawet w Polsce. W Raciborzu wyzwanie było jednak większe. Budowniczowie musieli zrobić długi na kilkaset metrów przekop, i to pod rzeką. Następnie należało go zabezpieczyć przed runięciem. Kto mógł tego dokonać? Racibórz przed 1217 r. założyli sprowadzeni przez księcia Kazimierza Flamandowie i Walonowie, mieszkańcy Niderlandów południowych (dziś Belgia), którzy opanowali sztukę hydrotechniki. Dowodem jest choćby zbudowany przez nich w XIII w. kanał, łączący rzeczkę Psinę z Odrą (zaopatrywał Racibórz w wodę aż do XIX w.). Połączenie ich wiedzy z umiejętnościami górnośląskich kopaczy mogło przynieść efekt w postaci zbudowania przejścia.

Jeśli więc rzeczywiście powstało, otwarta pozostaje kwestia, jak długo istniało? Czy nie runęło po tym, jak zaprzestano prac zabezpieczających? Postęp w technice wojskowej sprawił przecież, że zamki przestały być pewnym schronieniem. A może do przejścia wdarła się Odra, a potem słuch po nim zaginął?

Niespodzianka na dziedzińcu

Na pytania te nie udało się znaleźć odpowiedzi, ale za to w 2002 r. odnotowano kolejną sensację. Zamkowy dziedziniec przeznaczono na organizowanie imprez plenerowych. Przystąpiono do jego zagospodarowania, nawożąc m.in. tony żwiru. Podczas prac okazało się, że koło jednej z ciężarówek zapadło się do dziury. Firma prowadząca roboty długo trzymała to w tajemnicy. Kiedy sprawa wyszła na jaw, stało się jasne, że otwór w dziedzińcu, a dokładnie w sklepieniu schowanego pod ziemią korytarza, prowadzi wprost do podziemi wieży wschodnich umocnień zamku.

Odkrycie było niespodzianką. W południowej ścianie wieży natrafiono na zamurowane przejście. Korytarz za nim mógł prowadzić w stronę Odry i dalej, aż do miasta. Czy to tu więc brało swój początek tajemne przejście pod rzeką? Wielce prawdopodobne. Na miejsce po dawnej wieży wskazał przecież Schneider. Kilka metrów dalej kończył się południowy pas umocnień położony na wale dawnego grodu. Później teren opadał już ku Odrze. Być może też pod południowymi murami ciągnęły się nieznane nam dziś kazamaty, które zlikwidowano po tym, jak mury te w II poł. XVIII w. zburzono, a wał zniwelowano, tworząc alejki spacerowe zamkowego parku.

Na tym jednak nie koniec sensacji. Wyszło na jaw, że zanim do odkrytych podziemi weszli archeolodzy i konserwatorzy zabytków, ktoś, i to niedawno, rozkuł ścianę południową, tuż obok zamurowanego przejścia. Skąd jednak wiadomo, że to świeża robota? Otóż w 1997 r. dotarły tu wody wezbranej Odry. Opadając, pozostawiły na ścianach swój ślad, który z kolei przykrył gruz z rozbitej ściany. Kto i czego tu szukał? Nie wiadomo.

Raciborski zamek czeka odbudowa. Zanim to nastąpi, znów pojawią się tu archeolodzy, a wtedy kolejne odkrycia murowane.

Grzegorz Wawoczny, 2007-01-19,
geolog
Klimontowiak
Klimontowiak
 
Posty: 979
Dołączenie: 30 Kwi 2006, 21:24

Powróć do Kopalnie, sztolnie, bunkry, lochy...

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość

cron